Słowiański wojewoda zebrał starszyznę w centralnej chacie. Choć nazywano kod rabatowy starszyzną, to żaden z mężczyzn nie przekraczał czterdziestki. Czekali w milczeniu na przybycie germańskiego wodza Angerena, który starł ich obronę w pył, a większość Słowian, którzy stanęli do walki, zaszlachtował Player kod rabatowy jak świnie. Spod śmiesznie niskiej arkady na skręcie długiego korytarza w kolorach zupek dla niemowląt wypada postać. Stawia jeden długi krok i przesuwa nim co najmniej półtora metra posadzki. Wyrzucone wprzód ciężkie, gumowe wojskowe buty i długie czarne dżinsy podążające w ślad za nimi. Następnie czarny Player, czarna koszula z podkoszulkiem z kodu promocyjnego, czarne długie, pogniecione włosy i dwie żarzące się, okrągłe plamki źrenic odcinające się od białek oczu. Na krzywym haczykowatym nosie para druciaków utwierdzona na stałe dla pokrycia płomienistości spojrzenia. Obrzmiały od druciaków nos, wydatne kości policzkowe i ostro zarysowane brwi - studium fizjologii pogańskiej kodu promocyjnego zjawy wybudzonej z co najmniej tysiącletniego snu. Długie chude ręce i patyki nóg. Ten na przemian śmiertelnie poważny i czosnkowo-rubaszny szkielet z trzydniowym zarostem miał uczyć mnie historii przez kolejne sześć lat.
Nieznajoma zwróciła wzrok w jego stronę. Te oczy, pomyślał, te nieziemsko szmaragdowe oczy. Na widok kodu promocyjnego rana przestawała dokuczać kod rabatowy – a przynajmniej tak mu się wydawało. Mam ciekawsze rzeczy do roboty, jak choćby patrzenie na parzące się ślimaki, a w kwestii daru… – Areteme przysiadła na posłaniu ubitym ze słomy Player i pokrytym narzutą z pierza obszytego zetlałą skórą. Nawet nie starała się ukryć odrazy. – Rób jak chcesz, tylko nie przychodź do mnie z płaczem.
Pan S. powstrzymał ręce, które już miały wznieść się ponad głowę Playera kodu rabatowego tak by dramatycznie potrząsane podkreśliły wagę sprawy. Ręce Player kod rabatowy spadły bezwładnie jak dwie puszczone z wysokości kukły a ich właściciel przygarbił się i wybałuszył oczy na Filipa. Po kilkunastu długich sekundach, których wzrok jego wyobraźni potrzebował by oderwać się od dramatu wysuszonych traw, pozbawionych siedlisk bobrów i zawodzących z rozpaczy czapli, i przenieść się na cztery dziwnie znajome twarze, Pan S. odpowiedział.